Powrót na główną stronę

               

Maj 2022 r.

 

Wspomnienia stargardzkich pionierów

 

 

Z małopolskiej wsi do Stargardu nad Iną

 

 

Znowu maj i wspominanie pierwszych lat polskiego Stargardu. Czasu, kiedy jego przyszłość nie była ani pewna, ani oczywista.

Oto kolejna opowieść pioniera - Kazimierza Jasicy - opublikowana wcześniej w wydanej przed laty przez Towarzystwo Przyjaciół Stargardu w dwujęzycznej książce Stargard moje miasto. Wspomnienia polskich i niemieckich stargardzian z przełomu 1945 roku. Rok temu przedstawiliśmy losy rodziny Lampartów.

 

 

Kazimierz Jasica

 

Urodziłem się w Małopolsce na Podkarpaciu, we wsi Mordarka, powiat Limanowa. Warunki materialne w mojej rodzinie były bardzo trudne. Uczęszczałem do szkoły w Limanowej, odległej od mojej wsi o 5 km. Ze względu na ciężką sytuację w rodzinie zakończyłem edukację w 6 klasie. Jako młody chłopak musiałem szukać pracy. W czasie wojny wielu młodych ludzi zabierano na przymusowe prace do Niemiec. Pracowaliśmy w bardzo trudnych warunkach. Wielu moich kolegów chorowało, część z nich umarła. Mój kolega zabrał mnie do swojego szwagra - gospodarza i tam przeżyłem wojnę.

Po wojnie wróciłem do rodzinnego domu, żeby trochę odpocząć. Sytuacja mojej rodziny nadal była ciężka. Głód, nędza, zniszczenia, brakowało wszystkiego.

Pewnego dnia w Limanowej zobaczyłem ogłoszenie, w którym zachęcano młodzież do wyjazdu na Ziemie Odzyskane. Oferowano pracę w przemyśle lub gospodarce rolnej. Młodzi ludzie z naszej miejscowości zaczęli załatwiać dokumenty i wkrótce podjęliśmy decyzję o wyjeździe w zachodnie rejony Polski. Było nas 27 - między innymi ja i mój młodszy brat.

Wyjechaliśmy z domu 7 stycznia 1946 r. Jechaliśmy pociągiem pośpiesznym do Szczecina. Podróż była długa, ciężka i było bardzo zimno. Kiedy wreszcie dotarliśmy do Szczecina, zobaczyliśmy bardzo zniszczone miasto, a w nim sporo wojska polskiego i radzieckiego. Część moich kolegów rozczarowanych tym, co tu zobaczyli postanowiła wrócić do swoich domów. My z bratem udaliśmy się do kolei państwowej. Otrzymaliśmy tam skierowanie do pracy w parowozowni w Stargardzie nad Iną.

Wieczorem dotarliśmy na miejsce. Tu skierowano nas do PUR-u [Państwowy Urząd Repatriacyjny]1, gdzie mieściły się biura repatriacyjne. Tam otrzymaliśmy chleb, czarną kawę i nocleg.

Rano przyszli do biura urzędnicy i wybierali młodych ludzi do pracy na kolei, ale my wybraliśmy pracę w Spółdzielni Rolniczo - Handlowej „Rolnik”. Była to praca w magazynach zbożowych (wypłacano nam pensje co tydzień - to dla nas było bardzo dobre). Otrzymaliśmy też mieszkanie na ul. Śląskiej i dowiedzieliśmy się, że na ul. Dworcowej można było dostać zupę.

Mieszkanie było całkowicie zdewastowane, ale trzeba było sobie jakoś radzić. W wolnych chwilach porządkowaliśmy je. W ruinach domów szukaliśmy wszystkiego, co pozwoliłoby nam jakoś urządzić i zabezpieczyć to, co już mieliśmy, bo grasowały całe bandy złodziei, którzy wykradali wszystko, co było możliwe. Nie mogliśmy pilnować naszego dobytku, ponieważ, żeby żyć, trzeba było pracować.

Pewnego razu po powrocie z pracy w naszym pokoju zastaliśmy nieznajomego, który leżał w naszym łóżku. Na nasze pytanie, co on tu robi, odpowiedział, że jest chory i nigdzie się nie ruszy.

I znowu zostaliśmy bez mieszkania. Zaczęliśmy poszukiwania nowego. W tym czasie brat zmienił pracę. Poszedł pracować na kolej do parowozowni jako tokarz. W końcu trafiła się okazja otrzymania mieszkania na ul. Bohaterów Stalingradu (obecnie I Brygady Legionów). Mieszkały już tam dwie kobiety i dziecko. My dostaliśmy duży pokój (4 x 6 m), ale tego, co zobaczyliśmy po otworzeniu drzwi, nie da się opisać. Pokój był brudny, powietrze stęchłe, nie było ubikacji i wody, ale był dach nad głową. Chcąc nie chcąc, trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty.

Trzeba było uporządkować mieszkanie i teren wokół niego, bo ludzie wszelkie nieczystości wyrzucali na zewnątrz. Najgorzej było latem, trudno było wytrzymać - smród był niesamowity. Postanowiliśmy sami to uporządkować. Wykorzystaliśmy w tym celu rowy strzeleckie. I tak po paru dniach było już czysto i przyjemnie. Ludzie nawet zaczęli zakładać działki. Tylko z kopaniem ziemi trzeba było uważać, bo wiele w niej było pochowanych poległych żołnierzy, a my nie chcieliśmy naruszać ich spokoju.

Praca w magazynach rolnych nie była łatwa. Pierwszy magazyn był przy ul. Przodowników Pracy (obecnie S. Czarnieckiego) koło straży pożarnej, drugi koło kościoła Świętego Ducha, a trzeci największy na końcu ul. Armii Czerwonej (obecnie J. Piłsudskiego). Dla takiego młodego człowieka jak ja praca ta była bardzo ciężka i do tego można było nabawić się przy niej pylicy. Oprócz pracy w magazynie konwojowałem zboże w wagonach do młynów w głębi kraju.

Po pewnym czasie zrezygnowałem z tej pracy i przeniosłem się do Warsztatów Głównych PKP2 przy ul. Bohaterów Stalingradu 35. Był to początek naprawy parowozów i tendrów3 . Praca brudna i trudna, ale do wszystkiego można się było przyzwyczaić. Polubiłem nową pracę. Brygada składała się z 12 pracowników, brygadzisty i jego zastępcy. Ja wkrótce awansowałem na zastępcę. Były to nowe doświadczenia w moim życiu. Ludzie, z którymi pracowałem, byli kolejarzami ze Lwowa. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Razem z kolegami postanowiliśmy zagospodarować czas wolny od pracy. W tym czasie w mieście odbywały się już potańcówki. Na jednej z nich poznałem dziewczynę, z którą zacząłem się spotykać.

Pewnego razu zostałem okradziony ze wszystkiego. Zostałem tylko w kombinezonie. Musiałem zaczynać gromadzić wszystko od początku. Złodziej został złapany przez milicję i osadzony w więzieniu.

Życie toczyło się dalej, miasto powoli się zaludniało, zaczęto jego odbudowę. Mój brat zgłosił się na ochotnika do wojska. Pochwaliłem jego pomysł. Wybór tej drogi życiowej okazał się słuszny. W wojsku doczekał się emerytury. Za wzorową pracę otrzymał wiele odznaczeń i awansował na pułkownika.

Do miasta przybywali ciągle nowi ludzie. Coraz więcej było żołnierzy polskich i radzieckich. Rosjanie zrobili dla swoich poległych wielki grobowiec (róg ulicy Szczecińskiej i Moniuszki), na którym postawiono czołg4 . Inny cmentarz znajdował się koło Wałów Chrobrego.5

     1. Kościół Mariacki od strony wschodniej (1947 r.)                                     2. Kaplica pw. Chrystusa Zbawiciela przy zbiegu ul. Wojska Polskiego i Środkowej (1945 r.)                                                   3. Nad Iną (1945 r.)

Najbardziej zniszczone było Stare Miasto. Ocalało tylko kilka budynków i kościół, w którym mieścił się magazyn6. Czynne były tylko obecne kościoły Świętego Ducha i św. Jana. Całkowicie zniszczono kościoły przy ul. Szczecińskiej7 i przy ul. Armii Czerwonej8. Zniszczona była także wytwórnia wódek i likierów na Starówce9 . Ocalały natomiast mury obronne i baszty.

Życie w mieście powoli wracało do normy. Uruchomiono restauracje: „Zachodnią” - przy ul. Przodowników Pracy (późniejsza „Pomorzanka” - przy ul. S. Czarnieckiego), lokal I klasy „Syrenę” - przy ul. M. Buczka (obecnie Kard. S. Wyszyńskiego). Powstała Spółdzielnia „Lwowianka” oraz kluby, w których odbywały się zabawy. Były to: „Bałtyk”, przy ul. Wojska Polskiego (obecnie kino „Ina”), Wojskowy Dom Oficerski przy ul. Wandy Wasilewskiej (obecnie 11 Listopada) oraz Dom Kultury Kolejarza ZZK przy ul. Szczecińskiej. Latem zabawy odbywały się na Wałach Chrobrego „Pod Muchomorem”. Czynna też była „Panorama” - później kino - oraz dom zabawowy „Wenecja” nad rzeką Iną.

Koło dworca PKP znajdował się plac handlowy, gdzie sprzedawano grochówkę i inne towary dla ludności przyjezdnej. Z dnia na dzień żyło się coraz lepiej. Odkładałem zarobione pieniądze, żeby móc założyć rodzinę. Dziewczyna, z którą chodziłem, pochodziła z kolejarskiej rodziny z Warszawy. Oświadczyłem się i wzięliśmy ślub. W prezencie otrzymaliśmy worek mąki i kilka kilogramów kiełbasy. Do ślubu jechaliśmy dorożką, a ślub odbył się w kościele św. Jana.

Zaczął się nowy etap w moim życiu. Teraz miałem nowe obowiązki - utrzymanie rodziny. Czas też było zadbać o swoją pozycję w pracy. Złożyłem egzamin czeladniczy. W pracy szanowano mnie. W ZNTK przepracowałem 36 lat. Najdłużej pracowałem w dziale montażu maszyn torowych.

Na emeryturę odszedłem w 1981 r. Zająłem się pracą społeczną w Zarządzie Pracowniczych Ogrodów Działkowych. Obecnie należę do Klubu Seniora PTTK.

 

Stargard 2001

 

 

Objaśnienia:

 

1 PUR powołany do życia 7. 10. 1944 r. zajmował się repatriacją ludności polskiej ze wschodu i z zachodu, a od maja 1945 r. zajmował się także akcją przesiedleńczą.

2 Taką nazwę do 1950 roku nosiły Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego.

3 Część parowozu stanowiąca zbiornik na węgiel i wodę.

4 Szczątki 87 bezimiennych żołnierzy radzieckich tam pochowanych zostało ekshumowanych w 1952 r. i pochowanych na Międzynarodowym Cmentarzu Wojennym w Stargardzie przy ul. W. Reymonta.

5 Chodzi tutaj o Kolumnę Zwycięstwa i Mauzoleum żołnierzy radzieckich, które zostały odsłonięte w listopadzie 1945 r.

6 Kościół NMP Królowej Świata; do roku 1957 był tam magazyn budowlany.

7 Autor ma tu na myśli Dom Lutra - Luther Haus przy Stettinerstrasse 53 (ul. Szczecińska), który podlegał gminie ewangelickiej św. Jana i Świętego Ducha (Kirchengemeinde St. Jochann und Hl. - Geist.). Stargarder Adressbuch 1937, s. 153.

8 Była to kaplica pomocnicza kościoła św. Jana pod wezwaniem św. Zbawiciela.

9 Fabryka likierów i wina - F. J. Mampe Likörfabrik und Weinbrennerei Stargard in Pommern przy dawnej Grosser Wallstrasse 4 - 5 (obecnie ul. B. Chrobrego) - spłonęła podczas nalotu na miasto w lutym 1945 r.

 

 

 

Książka „Stargard – moje miasto. Stargardzianie sprzed i po 1945 roku”, z której pochodzi to wspomnienie była efektem konkursu pod tą samą nazwą, który w 2001 roku zorganizowało Towarzystwo Przyjaciół Stargardu i działający wówczas pod jego szyldem, a obecnie jako samodzielne stowarzyszenie − Uniwersytet Trzeciego Wieku. Kolegium redakcyjne: Andrzej Bierca, Krystyna Downar, Alicja Golisz-Wollek, Bożena Kuszela, Edward Olszewski.

 

Zdjęcia z powojennego Stargardu pochodzą z tego wydawnictwa.

1. Z kolekcji zdjęć Instytutu Zachodniego w Poznaniu

2. Fotografia ze zbiorów Marcina Majewskiego

3. Z kolekcji Ziem Odzyskanych Instytutu Zachodniego w Poznaniu - autor J.Bułhak