Powrót na główną stronę

               

Kwiecień 2023 r.

 

Wspomnienia stargardzkich pionierów

  

To moje miasto

 

 

Mural z gałązką forsycji (fot. MJ)

Znów kwitną forsycje, tak jak wtedy, gdy w 1945 roku do Stargardu przybyli, niemal zaraz za frontem, pierwsi Polacy. Wielu z nich, oprócz ogromu zniszczeń, zapamiętało, właśnie wtedy kwitnące, te żółte kwiaty. W tym roku ukazała się wydana w dwóch tomach książka Jolanty Aniszewskiej pt. Zamęt. Czas powojnia w Stargardzie i okolicznych miejscowościach. Autorka szczegółowo i ciekawie opisała różne aspekty życia miasta i okolic przed i podczas wojennej apokalipsy, a także przebieg powstawania wśród ruin nowego, już polskiego Stargardu. To pozycja niezwykle cenna dla lepszego poznania tego okresu. My przedstawiamy wspomnienia kolejnego pioniera. Tym razem ich autorem jest Władysław Wołoch.

 

Władysław Wołoch

                               

            Wojna, która rozpoczęła się 01. 09. 1939 r., zastała mnie i moją rodzinę w Radziejowicach. Tam przebywaliśmy do wiosny 1941 r. W marcu tego roku otrzymaliśmy wezwanie do Urzędu Gminy w Radziejowicach. Od razu zatrzymano nas i pod eskortą przewieziono do Żyrardowa, a potem do Warszawy na ulicę Kawczyńską. Przebywaliśmy tam kilka dni, a potem wywieziono nas do miejscowości Neustettin (obecnie Szczecinek) na Pomorzu Środkowym.   

          W Szczecinku zostaliśmy podzieleni: część osób trafiła do gospodarstw indywidualnych, a pozostali do dużych majątków rolnych. Naszą rodzinę zabrał właściciel majątku von Hestberg. Pracowaliśmy przy różnych pracach polowych. Miejscowość nazywała się Lottin (obecnie Lotyń). Ja pracowałem przy koniach - byłem furmanem.

          Tak doczekaliśmy się 28. 02. 1945 r., kiedy to żołnierze Armii Czerwonej zajęli Szczecinek i Lotyń[1]. Zostaliśmy zatrzymani przez nich i zakwaterowani w budynku teatru. W końcu marca 1945 r. dostałem przepustkę na wyjazd do rodziny w Radziejowicach. Przebywałem tam do czerwca i wtedy zawarłem związek małżeński, po czym z żoną przenieśliśmy się do Żyrardowa.

Kościół Mariacki po 1945 r. Fot. ze zbiorów Muzeum w Stargardzie.

           Pierwszy raz zobaczyłem Stargard w 1945 r., kiedy przyjechałem do ojca, który już tu mieszkał i pracował w ZNTK[2]. Przyjechałem w celu rozpoznania, jakie są warunki osiedlenia się. Z tego co widziałem i zapamiętałem to to, że na placu w centrum miasta (dawniej plac Stalina, obecnie plac Wolności)  jeńcy niemieccy budowali pomnik pod nadzorem Rosjan[3]. Przy placu stał jeszcze kilkupiętrowy budynek z czerwonej cegły, w środku wypalony. Do 1945 r. była to siedziba sądu. Z tyłu było więzienie (obecnie Stargardzkie Centrum Kultury). Na budynku, u góry, umieszczona była rzeźba Temidy - bogini sprawiedliwości.

           Pamiętam, że Starówka była całkowicie zniszczone. Przy ulicy Grodzkiej ocalał niski budynek [nr 9], tam, gdzie obecnie stoi sklep Bazar, hotel PTTK i mały budynek przy wodospadzie. Mieściła się tam garbarnia – rozebrana później, kiedy zaczęto zabudowywać Stare Miasto.

Kościół pw. Zbawiciela przy zbiegu obecnych ulic: Wojska Polskiego i Środkowej: po lewej - ok. 1912 r. (źródło: Fotopolska.eu), po prawej - po 1945 r. (fot. ze zbiorów M. Majewskiego)

           Z tego, co wiem, to uszkodzony kościół przy ulicy Środkowej (obecnie Biuro Turystyczne Orient) spalili żołnierze radzieccy. Ulice były nieoświetlone i w mieście panowały "egipskie ciemności". Pomimo tych zniszczeń, jakie zobaczyłem, zdecydowałem się w kwietniu 1946 r. przyjechać wraz z żoną i zamieszkać w Stargardzie. Czy na stałe, czas miał pokazać.

             Zamieszkaliśmy przy ulicy Wojska Polskiego 42 na I piętrze. Od razu podjąłem pracę w firmie zajmującej się rozbiórką baraków po dawnych obozach jenieckich (obecnie w tym miejscu stoi piekarnia Gigant, przy stacji kolejki wąskotorowej). Następne baraki znajdowały się na terenie obecnego Luxpolu. W miejscu obecnej hali sportowej stał barak, w którym do 1945 r. urzędowało SS.

             Nasza ekipa remontowała też dach nad pływalnią przy ulicy Szczecińskiej. Uszkodzony został on przez pocisk, a dwa pociski wpadły do zbiornika z wodą. Od czerwca 1946 r. zacząłem pracować w PKP na odcinku drogowym, gdzie zawiadowcą był Bejnar. W 1947 r. ukończyłem kurs manewrowych i zwrotniczych.

Świadectwo ukończenia kursu na zwrotniczego i manewrowego z 1947 r. 

            W pierwszych latach po wojnie ludzie pracujący zamiast wynagrodzenia otrzymywali tylko talony do stołówki na zupę. Talony były również na śledzie, mięso, a czasem trafił się kupon na materiał.

             Pierwsze zarobki na kolei w 1953 r. wynosiły około 350 złotych miesięcznie. Do tego mieliśmy kolejowe ulgi, umundurowanie, obiady w zakładowej stołówce oraz pomoc w postaci paczek z UNRRA [Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy] z USA.  W 1954 r. przeniosłem się do pracy w ZNTK, gdzie byłem zatrudniony przy różnych pracach remontowych. Do 1960 r. naprawialiśmy parowozy. Potem w Oddziale Remontowym wykonywaliśmy różne prace przy utrzymaniu hal produkcyjnych. Pracowałem też przy budowie i naprawie maszyn kolejowych, które były produkowane w ZNTK.

             W Stargardzie mieszkam już 55 lat i lubię to miasto. Tu urodziły się i wychowały moje dzieci. Rosły razem z miastem, które całkowicie zmieniło oblicze od czasu, gdy ujrzałem je - zniszczone - po raz pierwszy w 1945 r. Dzieci dorosły, mają swoje własne dzieci, a ja - no cóż - jestem na emeryturze, uprawiam małą działkę, doglądam swoich gołębi i jak tylko zdrowie pozwala, uczestniczę w życiu Klubu Seniora PTTK przy ZNTK Stargard.

             Teraz mogę śmiało powiedzieć - Stargard to moje miasto.

        

                                                                                                       Stargard 2001 r.

 

Objaśnienia:

[1] Lotyń 26. 02. 1945 r. i  Szczecinek 28. 02. 1945 r. zajęte zostały przez wojska 2 i 3 gwardyjskiego korpusu kawalerii z II Frontu. Białoruskiego. E. Kosiarz, Wyzwolenie Polski północnej, Gdynia 1967, s. 111.

[2] Do 1950 r. Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego nosiły nazwę: Warsztaty Kolejowe.

[3] Chodzi tutaj o Kolumnę Zwycięstwa i Mauzoleum żołnierzy radzieckich, które zostały odsłonięte w listopadzie 1945 r.

 

 

Książka „Stargard – moje miasto. Stargardzianie sprzed i po 1945 roku”, z której pochodzi to wspomnienie była efektem konkursu pod tą samą nazwą, który w 2001 roku zorganizowało Towarzystwo Przyjaciół Stargardu i działający wówczas pod jego szyldem, a obecnie jako samodzielne stowarzyszenie − Uniwersytet Trzeciego Wieku. Kolegium redakcyjne: Andrzej Bierca, Krystyna Downar, Alicja Golisz-Wollek, Bożena Kuszela, Edward Olszewski.

 

Wcześniej zamieściliśmy pochodzące z tej książki wspomnienia dotyczące losów rodziny Lampartów  i Kazimierza Jasicy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zdjęcia okładek dwóch tomów wspomnianej we wstępie książki Jolanty Aniszewskiej wydanej w 2023 roku przez Muzeum Archeologiczno -Historyczne w Stargardzie.

Pewnie niewiele miast na ziemiach, które przypadły Polsce po II wojnie światowej może poszczycić się tak pełnym i rzetelnym opracowaniem  okresu historycznego przełomu i niesłychanego zamętu.